Wpisy archiwalne w kategorii
Cross
Dystans całkowity: | 11988.32 km (w terenie 852.20 km; 7.11%) |
Czas w ruchu: | 422:39 |
Średnia prędkość: | 18.61 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.10 km/h |
Suma podjazdów: | 1880 m |
Suma kalorii: | 23347 kcal |
Liczba aktywności: | 407 |
Średnio na aktywność: | 29.46 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
Beskid Niski + Bieszczady. Dzień 3. I ostatni :(
Wtorek, 3 sierpnia 2010 | dodano:10.08.2010Kategoria Cross
Km: | 114.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:07 | km/h: | 22.42 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Szczerze mówiąc, nie wyspałam się tej nocy :( Tu coś mnie gniotło, śpiwór się powykręcał, poduszka uciekała itd. Szkoda gadać. Ale i tak trzeba ruszyć tyłek i zbierać się :D Pierwszym krokiem do zebrania się było złożenie śpiworów i superpompowanych poduszek z Tesco :D Od razu zrobiło się więcej miejsca w śpiworze. Teraz można przejść do następnego kroku, czyli do śniadania. Na śniadanie oczywiście chleb i konserwa :D Ja, która kilka lat byłam wegetarianką, przez cały wyjazd żywiłam się konserwami hehe :) Ludzie się zmieniają ;p
Po śniadaniu zbieranie reszty klamotów do sakw, składanie na miotu, i pożegnalne zdjęcie z Miśkiem :) W tym samym miejscu i na tym samym tle jak 2 lata temu. Ehhh sentymentalnie ;)
Jak to mówią, komu w drogę temu czas, więc ruszyliśmy po 9 ;p Kuba odwiózł nas do Leska do Biedronki. Tam Paweł poszedł na zakupy i kupił nam pysznego loda, mniam :) Tam już na serio rozstaliśmy się z Miśkiem. On w swoją stronę a my w swoją. Jakoś tak nawet lajtowo się jechało. Nie wiem czemu powrót do domu zajął nam więcej czasu niż 2 lata temu :D Miałam lepszego speeda i w ogóle... Może po prostu te przerwy tak rozciągnęły czas. W każdym razie wtedy żaden podjazd nie był mi straszny! Zagórz i Jawornik Niebylecki to pikuś :D Kiedyś bym tak nie powiedziała ;) Zapowietrzyłam się wtedy na końcówce podjazdu w Jaworniku. Płakałam i śmiałam się jednocześnie, zgłupiałam, nie wiedziałam co robić ;p Ale było git. W tym roku czuje przyrost kondycji :)
Po śniadaniu zbieranie reszty klamotów do sakw, składanie na miotu, i pożegnalne zdjęcie z Miśkiem :) W tym samym miejscu i na tym samym tle jak 2 lata temu. Ehhh sentymentalnie ;)
Jak to mówią, komu w drogę temu czas, więc ruszyliśmy po 9 ;p Kuba odwiózł nas do Leska do Biedronki. Tam Paweł poszedł na zakupy i kupił nam pysznego loda, mniam :) Tam już na serio rozstaliśmy się z Miśkiem. On w swoją stronę a my w swoją. Jakoś tak nawet lajtowo się jechało. Nie wiem czemu powrót do domu zajął nam więcej czasu niż 2 lata temu :D Miałam lepszego speeda i w ogóle... Może po prostu te przerwy tak rozciągnęły czas. W każdym razie wtedy żaden podjazd nie był mi straszny! Zagórz i Jawornik Niebylecki to pikuś :D Kiedyś bym tak nie powiedziała ;) Zapowietrzyłam się wtedy na końcówce podjazdu w Jaworniku. Płakałam i śmiałam się jednocześnie, zgłupiałam, nie wiedziałam co robić ;p Ale było git. W tym roku czuje przyrost kondycji :)
Beskid Niski + Bieszczady. Dzień 2
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 | dodano:10.08.2010Kategoria Cross
Km: | 66.57 | Km teren: | 2.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Pobudka z samego rana, tzn. o 5:30. Stwierdzilisy, że za wcześnie jest i za mokro, żeby się zbierać, poszliśmy więc spać :) Wstaliśmy do 7. Pozbieraliśmy nasze rzeczy w sakwy i złożyliśmy namiot. Zerknięcia na mapę i w drogę.
Nie byliśmy świadomi, że bylismy tak blisko Komańczy- 1 wioska ;) Tam przerwa na zakup czegoś smakowego do bidonów i witaminki ;)
Tak jechaliśmy przez te wsie i jechaliśmy. Bardzo dużo "popegieerowskich" budynków, przykuwało naszą uwagę. Ale nie bardziej niż otaczający nas krajobraz :) I tak coraz bardzij zbliżaliśmy się do jednego z naszych celów- Cisnej.
Raz widzieliśmy mijającą nas wycieczkę w Kolejce Wąskotorowej i tak pomysleliśmy, że super byłoby się taką przejechać! Ehhh... rozmarzyłam się :) Aż dotarliśmy do Majdanu, gdzie znajdował się "dworzec" tej kolejki :) Dużo ludzi, tłum i zamieszanie. Ale myślę, że rzeczywiście warto :) A tu już za chwile Cisna!:D
I znaleźliśmy się w tym chyba najbardziej uczęszczanym miasteczku w Bieszczadach. Zdecydowanie więcej ludzi niż gdziekolwiek wcześniej. Nawet kilku turystów innego umaszczenia można było zauważyć :) Takich skośnookich ;) Krótka przerwa na przystanku i dalej do naszego ostatniego dziś celu- Baligrodu!
Przed nami postrach Bieszczadów, czyli serpentyny :D Stwierdziliśmy, że szkoda siły na pokonywanie ich na piechotę i prowadziliśmy nasze uzbrojone rowery :) Z serpentyn to już z górki do samego Baligrodu. Tak to można jechać :D
I nareszcie! Spotkanie po 2 latach z Miśkiem :D Oj zmienił się chłopak, wydoroślał, ledwo go poznałam :) Rodzice Miśka jak zwykle szczerzy i serdeczni :) Ugościli nas, za co dziękujemy! :)
Paweł z Kubą pojechali nad Solinę, ja przez 2 kilometry jechałam z nimi ale stwierdziłam, że to nie dla mnie na ten dzień. Nie dałabym rady, czułam to w kościach. Wróciłam do namiotu i położyłam się spać, zregenerowałam siły na jutrzejszy powrót do domu.
Wieczorem herbatka z rodzicami, pogaduszki i spać. Ufff jakie to szczęście, że namiot wcześniej rozłożony był. Zmęczona byłam i tak, nawet po drzemce. Teraz tylko siusiu, paciorek i spać.
Nie byliśmy świadomi, że bylismy tak blisko Komańczy- 1 wioska ;) Tam przerwa na zakup czegoś smakowego do bidonów i witaminki ;)
Tak jechaliśmy przez te wsie i jechaliśmy. Bardzo dużo "popegieerowskich" budynków, przykuwało naszą uwagę. Ale nie bardziej niż otaczający nas krajobraz :) I tak coraz bardzij zbliżaliśmy się do jednego z naszych celów- Cisnej.
Raz widzieliśmy mijającą nas wycieczkę w Kolejce Wąskotorowej i tak pomysleliśmy, że super byłoby się taką przejechać! Ehhh... rozmarzyłam się :) Aż dotarliśmy do Majdanu, gdzie znajdował się "dworzec" tej kolejki :) Dużo ludzi, tłum i zamieszanie. Ale myślę, że rzeczywiście warto :) A tu już za chwile Cisna!:D
I znaleźliśmy się w tym chyba najbardziej uczęszczanym miasteczku w Bieszczadach. Zdecydowanie więcej ludzi niż gdziekolwiek wcześniej. Nawet kilku turystów innego umaszczenia można było zauważyć :) Takich skośnookich ;) Krótka przerwa na przystanku i dalej do naszego ostatniego dziś celu- Baligrodu!
Przed nami postrach Bieszczadów, czyli serpentyny :D Stwierdziliśmy, że szkoda siły na pokonywanie ich na piechotę i prowadziliśmy nasze uzbrojone rowery :) Z serpentyn to już z górki do samego Baligrodu. Tak to można jechać :D
I nareszcie! Spotkanie po 2 latach z Miśkiem :D Oj zmienił się chłopak, wydoroślał, ledwo go poznałam :) Rodzice Miśka jak zwykle szczerzy i serdeczni :) Ugościli nas, za co dziękujemy! :)
Paweł z Kubą pojechali nad Solinę, ja przez 2 kilometry jechałam z nimi ale stwierdziłam, że to nie dla mnie na ten dzień. Nie dałabym rady, czułam to w kościach. Wróciłam do namiotu i położyłam się spać, zregenerowałam siły na jutrzejszy powrót do domu.
Wieczorem herbatka z rodzicami, pogaduszki i spać. Ufff jakie to szczęście, że namiot wcześniej rozłożony był. Zmęczona byłam i tak, nawet po drzemce. Teraz tylko siusiu, paciorek i spać.
Beskid Niski + Bieszczady. Dzien 1
Niedziela, 1 sierpnia 2010 | dodano:04.08.2010Kategoria Cross
Km: | 87.81 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 05:50 | km/h: | 15.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Przez kilka dni nie miałam komputera niestety (zepsuł się dziad jeden;/), więc teraz w jeden dzień będę się starała nadgonić te niewpisane przejechane kilometry. Pierwszy dzień wycieczki jeszcze zdołałam wpisać i dać do redakcji na telefonie, ale następnych dni nie dałam rady... Nerwy mi puszczały, jak na telefonie net się urywał i kilka razy musiałam to samo pisać... Ale teraz przejdę do rzeczy :)
Udało się! Po tygodniach przekładania tej wycieczki, nastał dzień, ze pogoda i inne sprawy nie były w stanie nam już przeszkodzić. Pojechaliśmy z samego rana szynobusem do Jasła. Ekipa 4osobawa i było super :) szkoda, ze tylko przez 1 dzien :( ale o tym za chwile.
Jechalismy przez Pogorze Jasielskie. Początkowo przeszkadzała nam mgła. Nie bylo widac tych pięknych widoków. Na szczescie z godziny na godzine bylo coraz lepiej :) Nasi towarzysze Agata i Marcin zaczęli juz opadać z sił. Nie dawali rady juz jechac. Wspólnie doszli do wniosku, że pojadą w swoja stronę i swoim tempem. Paweł dał im mapę i pojechali w stronę Dukli. Tu juz zaczęliśmy jazdę we dwoje z Pawłem.
Kierowaliśmy na Cisną. W planie bylo przejechanie tej trasy w 1 dzien ale nie udalo sie. Jechaliśmy tyle, ile mogliśmy i puki noc nas nie złapie. Po drodze spotkaliśmy parę rowerzystów ze Szczecina, którzy zamierzają dojechac na rowerach aż na Mazury. Życzę im powodzenia i pozdrawiam :)
Znalezlismy z Pawłem fajne miejsce na rozbicie namiotu w Wisłoku Małym, wioskę przed Komańczą. Na niekoszonym polu, w pobliżu drzew i daleko od drogi. Z dolu nie bylo widac namiotu, bo to dość wysoko na górce. Miejsce super, a widoki z tego miejsca jeszcze lepsze :)
Pozniej rozłożyliśmy rzeczy do namiotu i poszliśmy spać, bo jutro dalszy ciąg wyprawy. Dobranoc. :)
Udało się! Po tygodniach przekładania tej wycieczki, nastał dzień, ze pogoda i inne sprawy nie były w stanie nam już przeszkodzić. Pojechaliśmy z samego rana szynobusem do Jasła. Ekipa 4osobawa i było super :) szkoda, ze tylko przez 1 dzien :( ale o tym za chwile.
Jechalismy przez Pogorze Jasielskie. Początkowo przeszkadzała nam mgła. Nie bylo widac tych pięknych widoków. Na szczescie z godziny na godzine bylo coraz lepiej :) Nasi towarzysze Agata i Marcin zaczęli juz opadać z sił. Nie dawali rady juz jechac. Wspólnie doszli do wniosku, że pojadą w swoja stronę i swoim tempem. Paweł dał im mapę i pojechali w stronę Dukli. Tu juz zaczęliśmy jazdę we dwoje z Pawłem.
Kierowaliśmy na Cisną. W planie bylo przejechanie tej trasy w 1 dzien ale nie udalo sie. Jechaliśmy tyle, ile mogliśmy i puki noc nas nie złapie. Po drodze spotkaliśmy parę rowerzystów ze Szczecina, którzy zamierzają dojechac na rowerach aż na Mazury. Życzę im powodzenia i pozdrawiam :)
Znalezlismy z Pawłem fajne miejsce na rozbicie namiotu w Wisłoku Małym, wioskę przed Komańczą. Na niekoszonym polu, w pobliżu drzew i daleko od drogi. Z dolu nie bylo widac namiotu, bo to dość wysoko na górce. Miejsce super, a widoki z tego miejsca jeszcze lepsze :)
Pozniej rozłożyliśmy rzeczy do namiotu i poszliśmy spać, bo jutro dalszy ciąg wyprawy. Dobranoc. :)
Zbieram i zbieram...
Poniedziałek, 26 lipca 2010 | dodano:27.07.2010Kategoria Cross
Km: | 97.27 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 05:30 | km/h: | 17.69 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Ja to nic innego nie robię ostatnio tylko zbieram te kilometry ;p A to na miasto, a to sprawy załatwiać, transakcji przeróżnych dokonywać, koleżanki odwiedzać itp. Oczywiście z Pawłem :)
Paweł kupił mi opony, bo smart samy się całkowicie zużyły i mogłyby zacząć łapać kapcie. Poza tym nie miały już takiej dobrej przyczepności.
Zrobiły ze mną 4087km:)
Teraz mam Accent Spirit:) Do jazdy po wszystkim.
Paweł kupił mi opony, bo smart samy się całkowicie zużyły i mogłyby zacząć łapać kapcie. Poza tym nie miały już takiej dobrej przyczepności.
Zrobiły ze mną 4087km:)
Teraz mam Accent Spirit:) Do jazdy po wszystkim.
Jak zwykle nazbierane
Piątek, 16 lipca 2010 | dodano:17.07.2010Kategoria Cross
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 32.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Tak z kilku dni. Jazda do Pawła, od Pawła, po mieście załatwić różne sprawy, i ostatnia załatwiana sprawa- spotkanie o pracę. Dorywczą, bo dorywczą, ale dobre i to :) Pielęgnacja ogrodu, to coś co lubię :)
Tunel w Szklarach
Sobota, 10 lipca 2010 | dodano:11.07.2010Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km: | 80.00 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 05:00 | km/h: | 16.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 31.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 990m | Rower: | Cyco Fitness |
Z ekipą złożoną z Pawła, Jacka, Kuby i mnie, pojechaliśmy w gorący dzień w stronę Dynowa do tunelu w Szklarach.
Ta praktycznie całodniowa wycieczka dała mi trochę w kość. Sama nie wierzyłam, że dam radę to przejechać, i to jeszcze w taki upał. Ale dojechałam cała i zdrowa :D Tylko takie standardowe, jak to u mnie, dolegliwości, tj. ból płuc wywołujący kaszel przy oddychaniu, boląca łydka i zjarana twarz ;p Ehh... tylko tam nie posmarowałam się kremem do opalania...
Wjeżdżając do Przylasku już byłam trochę zrezygnowana, jak to na początku jazdy bywa. Tak pomyślałam, że wrócę do domu, bo nie dam rady. A będę mięć przynajmniej cały czas z górki ;) Ale oczywiście nie doszło do tego i jedziemy dalej.
No nie powiem, żebym nie była zmęczona... Nie lubię upałów, a tym bardziej jeździć w upał, ale jak wszyscy to wszyscy. Pod górki nawet dawałam rady. Wolno, bo wolno, ale do przodu ;)
Najbardziej zapamiętam szukanie drogi do tunelu. Przechodzenie przez zapewne czyjeś pola, przez chaszcze sięgające pasa i pocharatane przez nie nogi ;p
Ale tunel wyjawił się nam na końcu tej przeprawy. Robi wrażenie! Duży, długi, i głęboko pod ziemią. Gdyby nie lampki przy rowerach to nic by w nim nie było widać. Dostaliśmy trochę orzeźwienia w nim, bo co kawałek kapała na nas woda ;)
Po wyjeździe z niego pojechaliśmy na poszukiwanie sklepu. W nim zrobiliśmy sobie, można powiedzieć przerwę obiadowa (ponieważ pora była zdecydowanie obiadowa;)). Bułki, konserwy, wody itp. zostały skonsumowane ;p
Cóż, czas wracać. Ale strasznie się nie chce... Rozleniwić się idzie na takich postojach i to strasznie. Ale jechać trzeba. Trochę szukaliśmy tras po drodze, bo nie wiedzieliśmy którędy jechać. Koniec końców, wróciliśmy inaczej, niż przewidywaliśmy :) Pogubiliśmy się troszkę szukając zjazdu prowadzącego przez łąki i chaszcze. Tam zaskoczył nas stan niebieskiego szlaku. Takie koleiny, że masakra. Ciągnikiem ktoś tam musiał wjechać po błocie i gotowe. Strach zjeżdzać stamtąd. Dlatego prowadziliśmy, za wyjątkiem Pawła Cyborga, dla którego żaden teren nie straszny :D
Fajnie było, ale się skończyło, i słońca trochę za dużo. Dzięki za fajnie spędzony czas :)
Jeszcze przed Błażową:
Mała serpentyna w Błażowej w stronę lasu:
Postój w cieniu
i też z tego miejsca panorama(klik 5000 x 860):
Ostatni dłuższy postój w Borówkach:
Ta praktycznie całodniowa wycieczka dała mi trochę w kość. Sama nie wierzyłam, że dam radę to przejechać, i to jeszcze w taki upał. Ale dojechałam cała i zdrowa :D Tylko takie standardowe, jak to u mnie, dolegliwości, tj. ból płuc wywołujący kaszel przy oddychaniu, boląca łydka i zjarana twarz ;p Ehh... tylko tam nie posmarowałam się kremem do opalania...
Wjeżdżając do Przylasku już byłam trochę zrezygnowana, jak to na początku jazdy bywa. Tak pomyślałam, że wrócę do domu, bo nie dam rady. A będę mięć przynajmniej cały czas z górki ;) Ale oczywiście nie doszło do tego i jedziemy dalej.
No nie powiem, żebym nie była zmęczona... Nie lubię upałów, a tym bardziej jeździć w upał, ale jak wszyscy to wszyscy. Pod górki nawet dawałam rady. Wolno, bo wolno, ale do przodu ;)
Najbardziej zapamiętam szukanie drogi do tunelu. Przechodzenie przez zapewne czyjeś pola, przez chaszcze sięgające pasa i pocharatane przez nie nogi ;p
Ale tunel wyjawił się nam na końcu tej przeprawy. Robi wrażenie! Duży, długi, i głęboko pod ziemią. Gdyby nie lampki przy rowerach to nic by w nim nie było widać. Dostaliśmy trochę orzeźwienia w nim, bo co kawałek kapała na nas woda ;)
Po wyjeździe z niego pojechaliśmy na poszukiwanie sklepu. W nim zrobiliśmy sobie, można powiedzieć przerwę obiadowa (ponieważ pora była zdecydowanie obiadowa;)). Bułki, konserwy, wody itp. zostały skonsumowane ;p
Cóż, czas wracać. Ale strasznie się nie chce... Rozleniwić się idzie na takich postojach i to strasznie. Ale jechać trzeba. Trochę szukaliśmy tras po drodze, bo nie wiedzieliśmy którędy jechać. Koniec końców, wróciliśmy inaczej, niż przewidywaliśmy :) Pogubiliśmy się troszkę szukając zjazdu prowadzącego przez łąki i chaszcze. Tam zaskoczył nas stan niebieskiego szlaku. Takie koleiny, że masakra. Ciągnikiem ktoś tam musiał wjechać po błocie i gotowe. Strach zjeżdzać stamtąd. Dlatego prowadziliśmy, za wyjątkiem Pawła Cyborga, dla którego żaden teren nie straszny :D
Fajnie było, ale się skończyło, i słońca trochę za dużo. Dzięki za fajnie spędzony czas :)
Jeszcze przed Błażową:
Mała serpentyna w Błażowej w stronę lasu:
Postój w cieniu
i też z tego miejsca panorama(klik 5000 x 860):
Ostatni dłuższy postój w Borówkach:
Jak zwykle nazbierane
Czwartek, 8 lipca 2010 | dodano:11.07.2010Kategoria Cross
Km: | 18.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Tu i tam, tam i tu :)
Szlakiem zielonym
Wtorek, 6 lipca 2010 | dodano:06.07.2010Kategoria Cross
Km: | 35.10 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 18.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Razem z Pawłem :) Traska u niego na blogu.
Zlepek z 3 dni
Sobota, 3 lipca 2010 | dodano:03.07.2010Kategoria Cross
Km: | 57.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
W różnych sprawach- musiałam jechać do miasta, na uniwerek, do sklepów na wieś z Pawłem. A różne takie :)
Las w Sołonce
Poniedziałek, 28 czerwca 2010 | dodano:28.06.2010Kategoria Cross
Km: | 53.37 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:02 | km/h: | 17.59 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Pojechaliśmy z Pawłem rano w stronę Budziwoja, Siedlisk, do lasu w Sołonce. W Lubeni, którą mijaliśmy, był dłuuugi i dość stromy podjazd. Niedawno jechaliśmy do tego lasu w drugą stronę i dzisiejszy podjazd, wtedy był megaszybkim zjazdem :D Wjechałam ile mogłam a potem prowadziłam. Za chwile Paweł do mnie dołączył.
Jak jechaliśmy, Paweł na drodze zobaczył malutkiego pisklaczka na środku drogi. Wziął go i odniósł w bezpieczne miejsce. Malutki się nie chciał łapkami odczepić od palców :)
Wcześniej mijały nas goniące się dwa zające. Nieźle zasuwają skubańce :)
Pogoda na szczęście dopisała. Nie było za gorąco. Po południu to już by nie było tak przyjemnie, bo ogólnie rzecz biorąc, zrobił się gorąc ;p
Jak jechaliśmy, Paweł na drodze zobaczył malutkiego pisklaczka na środku drogi. Wziął go i odniósł w bezpieczne miejsce. Malutki się nie chciał łapkami odczepić od palców :)
Wcześniej mijały nas goniące się dwa zające. Nieźle zasuwają skubańce :)
Pogoda na szczęście dopisała. Nie było za gorąco. Po południu to już by nie było tak przyjemnie, bo ogólnie rzecz biorąc, zrobił się gorąc ;p