Beskid Niski + Bieszczady. Dzień 2
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 | dodano:10.08.2010Kategoria Cross
Km: | 66.57 | Km teren: | 2.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Pobudka z samego rana, tzn. o 5:30. Stwierdzilisy, że za wcześnie jest i za mokro, żeby się zbierać, poszliśmy więc spać :) Wstaliśmy do 7. Pozbieraliśmy nasze rzeczy w sakwy i złożyliśmy namiot. Zerknięcia na mapę i w drogę.
Nie byliśmy świadomi, że bylismy tak blisko Komańczy- 1 wioska ;) Tam przerwa na zakup czegoś smakowego do bidonów i witaminki ;)
Tak jechaliśmy przez te wsie i jechaliśmy. Bardzo dużo "popegieerowskich" budynków, przykuwało naszą uwagę. Ale nie bardziej niż otaczający nas krajobraz :) I tak coraz bardzij zbliżaliśmy się do jednego z naszych celów- Cisnej.
Raz widzieliśmy mijającą nas wycieczkę w Kolejce Wąskotorowej i tak pomysleliśmy, że super byłoby się taką przejechać! Ehhh... rozmarzyłam się :) Aż dotarliśmy do Majdanu, gdzie znajdował się "dworzec" tej kolejki :) Dużo ludzi, tłum i zamieszanie. Ale myślę, że rzeczywiście warto :) A tu już za chwile Cisna!:D
I znaleźliśmy się w tym chyba najbardziej uczęszczanym miasteczku w Bieszczadach. Zdecydowanie więcej ludzi niż gdziekolwiek wcześniej. Nawet kilku turystów innego umaszczenia można było zauważyć :) Takich skośnookich ;) Krótka przerwa na przystanku i dalej do naszego ostatniego dziś celu- Baligrodu!
Przed nami postrach Bieszczadów, czyli serpentyny :D Stwierdziliśmy, że szkoda siły na pokonywanie ich na piechotę i prowadziliśmy nasze uzbrojone rowery :) Z serpentyn to już z górki do samego Baligrodu. Tak to można jechać :D
I nareszcie! Spotkanie po 2 latach z Miśkiem :D Oj zmienił się chłopak, wydoroślał, ledwo go poznałam :) Rodzice Miśka jak zwykle szczerzy i serdeczni :) Ugościli nas, za co dziękujemy! :)
Paweł z Kubą pojechali nad Solinę, ja przez 2 kilometry jechałam z nimi ale stwierdziłam, że to nie dla mnie na ten dzień. Nie dałabym rady, czułam to w kościach. Wróciłam do namiotu i położyłam się spać, zregenerowałam siły na jutrzejszy powrót do domu.
Wieczorem herbatka z rodzicami, pogaduszki i spać. Ufff jakie to szczęście, że namiot wcześniej rozłożony był. Zmęczona byłam i tak, nawet po drzemce. Teraz tylko siusiu, paciorek i spać.
Nie byliśmy świadomi, że bylismy tak blisko Komańczy- 1 wioska ;) Tam przerwa na zakup czegoś smakowego do bidonów i witaminki ;)
Tak jechaliśmy przez te wsie i jechaliśmy. Bardzo dużo "popegieerowskich" budynków, przykuwało naszą uwagę. Ale nie bardziej niż otaczający nas krajobraz :) I tak coraz bardzij zbliżaliśmy się do jednego z naszych celów- Cisnej.
Raz widzieliśmy mijającą nas wycieczkę w Kolejce Wąskotorowej i tak pomysleliśmy, że super byłoby się taką przejechać! Ehhh... rozmarzyłam się :) Aż dotarliśmy do Majdanu, gdzie znajdował się "dworzec" tej kolejki :) Dużo ludzi, tłum i zamieszanie. Ale myślę, że rzeczywiście warto :) A tu już za chwile Cisna!:D
I znaleźliśmy się w tym chyba najbardziej uczęszczanym miasteczku w Bieszczadach. Zdecydowanie więcej ludzi niż gdziekolwiek wcześniej. Nawet kilku turystów innego umaszczenia można było zauważyć :) Takich skośnookich ;) Krótka przerwa na przystanku i dalej do naszego ostatniego dziś celu- Baligrodu!
Przed nami postrach Bieszczadów, czyli serpentyny :D Stwierdziliśmy, że szkoda siły na pokonywanie ich na piechotę i prowadziliśmy nasze uzbrojone rowery :) Z serpentyn to już z górki do samego Baligrodu. Tak to można jechać :D
I nareszcie! Spotkanie po 2 latach z Miśkiem :D Oj zmienił się chłopak, wydoroślał, ledwo go poznałam :) Rodzice Miśka jak zwykle szczerzy i serdeczni :) Ugościli nas, za co dziękujemy! :)
Paweł z Kubą pojechali nad Solinę, ja przez 2 kilometry jechałam z nimi ale stwierdziłam, że to nie dla mnie na ten dzień. Nie dałabym rady, czułam to w kościach. Wróciłam do namiotu i położyłam się spać, zregenerowałam siły na jutrzejszy powrót do domu.
Wieczorem herbatka z rodzicami, pogaduszki i spać. Ufff jakie to szczęście, że namiot wcześniej rozłożony był. Zmęczona byłam i tak, nawet po drzemce. Teraz tylko siusiu, paciorek i spać.