Pojechałam z mamą, żeby popilnować roweru, podczas gdy ona będzie załatwiać pewne sprawy.

Nie daje mi spokoju i zakrząta moją głowę jedna sprawa: zapisać się do sekcji kolarstwa górskiego w AZS UR czy nie... Dużo argumentów przemawia za zapianiem się, aczkolwiek mój strach też nie daje za wygraną, najczęściej z nim przegrywałam...

Oczywiście nie chodzi o wiek, czy inną statystykę lecz o kilometry, które przejechałam w tym roku :P Ten rok to czas samych rowerowych rekordów: dystans dzienny pobiłam dwa razy w ciągu miesiąca, najpierw 162 km z Rzeszowa do Zyndranowej przez Zagórz:
Pokaż trasę GPS

Później 192km do Sanoka i z powrotem:
Pokaż trasę GPS

I teraz roczny przebieg, gdzie zawsze miałam ok.2,5 tysiąca. Ale to też dlatego, że miałam dużo wycieczek w Bieszczady i Beskid Niski.
Oby przyszły rok był tak owocny jak ten :)

Rąbania i układania drewna część kolejna i nie ostatnia. Po przerwie ok. 2 tygodniowej, spowodowanej oddaniem pilary na gwarancję, ruszyliśmy z kopyta :P Dużo dziś zrobiliśmy, ale jeszcze więcej przed nami. Cała zima przed nami ;) Dałabym zdjęcie, ale coś mi się z aparatem w telefonie stało, nie da się zrobić zdjęcia :( Ale za to zrobiliśmy sobie pyszne pierożki. Niby takie same jak w domu, ale jakoś inaczej smakują, tak babcinie :)

Jak zwykle na uczelnie, w niezwykłej sprawie, bo na poprawę sprawdzianu. Niestety nie odbyła się ona, ze względu na to, że szanowny pan doktor, którego nazwiska nie wspomnę ma nas totalnie w d****! Już po raz kolejny gość potwierdza, że nie jest godzien zaufania. Szkoda tylko, że w tej nietolerancji ja jestem jedyną, która chce się temu przeciwstawić. Trudno, może zrobię małą rewolucje. Jedno jest pewne: przekonam się, czy rzeczywiście mnie na to stać...

Już prawie święta, dużo zajęć zostało odwołanych, na nasze szczęście lub nieszczęście, to się okażę dopiero po przerwie świątecznej, gdy sobie wykładowcy przypomną, że mają zaległości... :/

Pocieszającą i bardzo pozytywną niespodzianką było to, że doszły do mnie już kolczyki, które zamówiłam u użytkowniczki kosmy100 Są genialne, strasznie mi się podobają :) Polecam!

Zaczynam się przyzwyczajać do nowego rowerka :) Dodatkowym plusem jest to, że mogę dłużej pospać, bo na dojazd przeznaczam ok.20 minut, a nie 35, jak było przedtem. I jest git! :D

Mój dojazdowy rower stary, ale nowej młodości Romet Arizona. Wiadomo, nie jestem przyzwyczajona do takiej pozycji na rowerze, do braku nosków, do wąskiej kierownicy, do braku rogów i innych, ale jest super :) Teraz przynajmniej jeżdżę bezpośrednio na uczelnie i zajmuje mi to dużo mniej czasu. Po czterech jazdach na uczelnie dałam radę zauważyć, iż męczę się bardziej niż na moim Cycku :P Już nie ma tak, że sobie popedałuje, przestane i jadę i jadę... Teraz cały czas muszę pedałować, ale może to i dobrze? Będę miała codziennie trening :P

Dodatkowo, dziś odbyło się oficjalne wręczenie nagród w konkursie, w którym zdobyłam nagrodę Dziekana Uniwersytetu Rzeszowskiego. Dostałam kilka książek, mapy, notatnik, ołówek, długopis i torbę UR. Najbardziej cieszę się z albumu "Podkarpacie. Ogrody historyczne", dziekan wiedział co architekci krajobrazu lubią najbardziej :) Ponadto, cieszę się z map "Sztuka pogranicza polsko-słowackiego" oraz " Przyroda pogranicza polsko-słowackiego". Przydadzą się do planowania wycieczek rowerowych na przyszłe lata :)

Do Castoramy z Pawłem, potem w poszukiwaniu kabelka do moich słuchawek. I tak nie kupiliśmy :( Beznadziejnie się tak bez muzyki jeździ i chodzi... Już drugi tydzień:(

Tym razem tylko 3 razy rowerem. Już ta pogoda bardziej odpowiednia dla pory roku, raz wracałam w deszczu ze śniegiem...

A i pochwalić się chciałam, że wygrałam konkurs fotograficzny o nagrodę dziekana mojego wydziału:D Zdjęcia są zamieszczone w moim listopadowym wpisie: http://masakra.bikestats.pl/608777,Pierwsza-jesienna-dluzsza-jazda-czyli-Letownia-Strzyzow.html

Na barbórkowe ciasto i herbatkę :) Przy okazji odpisałam słówka z angielskiego i przypomniałyśmy sobie rośliny na sprawdzian z bylin :)