Tunel w Szklarach
Sobota, 10 lipca 2010 | dodano:11.07.2010Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km: | 80.00 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 05:00 | km/h: | 16.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 31.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 990m | Rower: | Cyco Fitness |
Z ekipą złożoną z Pawła, Jacka, Kuby i mnie, pojechaliśmy w gorący dzień w stronę Dynowa do tunelu w Szklarach.
Ta praktycznie całodniowa wycieczka dała mi trochę w kość. Sama nie wierzyłam, że dam radę to przejechać, i to jeszcze w taki upał. Ale dojechałam cała i zdrowa :D Tylko takie standardowe, jak to u mnie, dolegliwości, tj. ból płuc wywołujący kaszel przy oddychaniu, boląca łydka i zjarana twarz ;p Ehh... tylko tam nie posmarowałam się kremem do opalania...
Wjeżdżając do Przylasku już byłam trochę zrezygnowana, jak to na początku jazdy bywa. Tak pomyślałam, że wrócę do domu, bo nie dam rady. A będę mięć przynajmniej cały czas z górki ;) Ale oczywiście nie doszło do tego i jedziemy dalej.
No nie powiem, żebym nie była zmęczona... Nie lubię upałów, a tym bardziej jeździć w upał, ale jak wszyscy to wszyscy. Pod górki nawet dawałam rady. Wolno, bo wolno, ale do przodu ;)
Najbardziej zapamiętam szukanie drogi do tunelu. Przechodzenie przez zapewne czyjeś pola, przez chaszcze sięgające pasa i pocharatane przez nie nogi ;p
Ale tunel wyjawił się nam na końcu tej przeprawy. Robi wrażenie! Duży, długi, i głęboko pod ziemią. Gdyby nie lampki przy rowerach to nic by w nim nie było widać. Dostaliśmy trochę orzeźwienia w nim, bo co kawałek kapała na nas woda ;)
Po wyjeździe z niego pojechaliśmy na poszukiwanie sklepu. W nim zrobiliśmy sobie, można powiedzieć przerwę obiadowa (ponieważ pora była zdecydowanie obiadowa;)). Bułki, konserwy, wody itp. zostały skonsumowane ;p
Cóż, czas wracać. Ale strasznie się nie chce... Rozleniwić się idzie na takich postojach i to strasznie. Ale jechać trzeba. Trochę szukaliśmy tras po drodze, bo nie wiedzieliśmy którędy jechać. Koniec końców, wróciliśmy inaczej, niż przewidywaliśmy :) Pogubiliśmy się troszkę szukając zjazdu prowadzącego przez łąki i chaszcze. Tam zaskoczył nas stan niebieskiego szlaku. Takie koleiny, że masakra. Ciągnikiem ktoś tam musiał wjechać po błocie i gotowe. Strach zjeżdzać stamtąd. Dlatego prowadziliśmy, za wyjątkiem Pawła Cyborga, dla którego żaden teren nie straszny :D
Fajnie było, ale się skończyło, i słońca trochę za dużo. Dzięki za fajnie spędzony czas :)
Jeszcze przed Błażową:
Mała serpentyna w Błażowej w stronę lasu:
Postój w cieniu
i też z tego miejsca panorama(klik 5000 x 860):
Ostatni dłuższy postój w Borówkach:
Ta praktycznie całodniowa wycieczka dała mi trochę w kość. Sama nie wierzyłam, że dam radę to przejechać, i to jeszcze w taki upał. Ale dojechałam cała i zdrowa :D Tylko takie standardowe, jak to u mnie, dolegliwości, tj. ból płuc wywołujący kaszel przy oddychaniu, boląca łydka i zjarana twarz ;p Ehh... tylko tam nie posmarowałam się kremem do opalania...
Wjeżdżając do Przylasku już byłam trochę zrezygnowana, jak to na początku jazdy bywa. Tak pomyślałam, że wrócę do domu, bo nie dam rady. A będę mięć przynajmniej cały czas z górki ;) Ale oczywiście nie doszło do tego i jedziemy dalej.
No nie powiem, żebym nie była zmęczona... Nie lubię upałów, a tym bardziej jeździć w upał, ale jak wszyscy to wszyscy. Pod górki nawet dawałam rady. Wolno, bo wolno, ale do przodu ;)
Najbardziej zapamiętam szukanie drogi do tunelu. Przechodzenie przez zapewne czyjeś pola, przez chaszcze sięgające pasa i pocharatane przez nie nogi ;p
Ale tunel wyjawił się nam na końcu tej przeprawy. Robi wrażenie! Duży, długi, i głęboko pod ziemią. Gdyby nie lampki przy rowerach to nic by w nim nie było widać. Dostaliśmy trochę orzeźwienia w nim, bo co kawałek kapała na nas woda ;)
Po wyjeździe z niego pojechaliśmy na poszukiwanie sklepu. W nim zrobiliśmy sobie, można powiedzieć przerwę obiadowa (ponieważ pora była zdecydowanie obiadowa;)). Bułki, konserwy, wody itp. zostały skonsumowane ;p
Cóż, czas wracać. Ale strasznie się nie chce... Rozleniwić się idzie na takich postojach i to strasznie. Ale jechać trzeba. Trochę szukaliśmy tras po drodze, bo nie wiedzieliśmy którędy jechać. Koniec końców, wróciliśmy inaczej, niż przewidywaliśmy :) Pogubiliśmy się troszkę szukając zjazdu prowadzącego przez łąki i chaszcze. Tam zaskoczył nas stan niebieskiego szlaku. Takie koleiny, że masakra. Ciągnikiem ktoś tam musiał wjechać po błocie i gotowe. Strach zjeżdzać stamtąd. Dlatego prowadziliśmy, za wyjątkiem Pawła Cyborga, dla którego żaden teren nie straszny :D
Fajnie było, ale się skończyło, i słońca trochę za dużo. Dzięki za fajnie spędzony czas :)
Jeszcze przed Błażową:
Mała serpentyna w Błażowej w stronę lasu:
Postój w cieniu
i też z tego miejsca panorama(klik 5000 x 860):
Ostatni dłuższy postój w Borówkach:
komentarze
Asia ma powera:) nie ma co... pojeździ z nami jeszcze trochę i będzie miała uśmiech na podjazdach:D
Musze jej załatwić jakiegoś fajnego fulla w ostrzejszy teren, bo teraz to rower ją blokuje. kundello21 - 08:05 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj
Musze jej załatwić jakiegoś fajnego fulla w ostrzejszy teren, bo teraz to rower ją blokuje. kundello21 - 08:05 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj
Ja też składam wielki szacun za Twoją jazdę, bo sam w takim słońcu ledwo dawałem rade a ostatni podjazd pod Matysówkę mnie wykończył:p no i relacja z trasy najbardziej treściwa! Pozdr:)
yazoor - 06:35 poniedziałek, 12 lipca 2010 | linkuj
Taki upał rzeczywiście jest bardzo wyczerpujący. Organizm zużywa chyba więcej energii na regulację temperatury, niż na jazdę. Jesteś bardzo dzielna!
Serdecznie pozdrawiam :) niradhara - 12:53 niedziela, 11 lipca 2010 | linkuj
Komentuj
Serdecznie pozdrawiam :) niradhara - 12:53 niedziela, 11 lipca 2010 | linkuj