Masakrablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl


Znajomi

wszyscy znajomi(33)

button stats bikestats.pl Szybki serwis rowerowy reBike.pl

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy masakra.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Moje zdjęcia

Dystans całkowity:5817.27 km (w terenie 648.50 km; 11.15%)
Czas w ruchu:244:14
Średnia prędkość:18.81 km/h
Maksymalna prędkość:64.10 km/h
Suma podjazdów:1880 m
Suma kalorii:13928 kcal
Liczba aktywności:129
Średnio na aktywność:45.10 km i 2h 35m
Więcej statystyk

Modyfikacja Rometa

Wtorek, 4 września 2012 | dodano:05.09.2012Kategoria Moje zdjęcia
Km:20.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Romet Arizona - dojazdowy
Dopiero teraz zrobiłam zdjęcia obu rowerkom, więc teraz wrzucam obiecane zdjęcia mojego nowego mieszczucha Rometa.

We wtorek pojechałam nim po odbiór kierownicy do Cyco i kilka dni wcześniej do serwisu do Pawła.

Tak się prezentuje Romet:
Romet Arizona z nową miejską kierownicą © Masakra


Romet Arizona z nową miejską kierownicą © Masakra

Modyfikacja Cyco

Poniedziałek, 3 września 2012 | dodano:05.09.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:8.00Km teren:0.00 Czas:00:23km/h:20.87
Pr. maks.:31.50Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
W poniedziałek troszkę chora pojechałam do serwisu, by Paweł poszedł kupić mi kierownice i od razu ją zmienił. Jednak w sklepie nie było takiej, jaką chciałam. Wieczorem zamówiliśmy kierownicę na allegro. Nie zauważyliśmy, że sprzedawca jest w Rzeszowa :) Pojechaliśmy we wtorek odebrać kierownicę, lecz już jechałam Rometem i też jeszcze nie w pełni zdrowa.

Sumując: Rower dostał nową kierownicę i nowy mostek. Kierownica Truvativ XC Riserbar 650mm i mostek Truvativ Stylo T20.

Mój Twentyniner :) *_*

Cyco z nową kierownicą i mostkiem © Masakra


Twentyniner Cyco z nową kierownicą i mostkiem © Masakra


Twentyniner Cyco z nową kierownicą i mostkiem Truvativ © Masakra


Ze zwykłego trekinga powstało takie cacuszko :) Jestem bardzo zadowolona z tego rowerka. Trochę pomyślunku i każda modyfikacja jest możliwa hehe.
Teraz tylko wstyd nie do końca wykorzystywać jego możliwości. Ale i na to też już mam plan, jak to było w Brzyduli:

Rowerowy Rajd Rodzinny z Funduszami Europejskimi

Niedziela, 26 sierpnia 2012 | dodano:26.08.2012Kategoria Romet, Moje zdjęcia
Km:11.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Romet Arizona - dojazdowy
"Fundusze Europejskie to także sport i dobra zabawa. Dlatego proponujemy spędzenie z nami czasu na Rodzinnym Rajdzie Rowerowym z Funduszami Europejskimi. Startujemy w niedzielę, 26 sierpnia, o godz. 14.15 spod rzeszowskiego Ratusza. Edukacyjna trasa, a po niej pikinik na bulwarach, w trakcie którego m.in. koncerty i konkursy z cennymi nagrodami"
Tak więc i mnie nie zabrało :) oraz mojej mamy. W rajdzie wzięło udział ok. 120 osób. Tempo bardzo rekreacyjne. Miło spędzony dzień :)


Przystanek nr 1- Filharmonia © Masakra


Przystanek nr 2- Przepławka dla ryb przy elektrowni wodnej © Masakra


Przystanek nr 3- Miał byś stadion, wyszedł Lidl :D © Masakra


A tu już na bulwarach podczas rodzinnego pikniku:
A na pikniku na bulwarach chodziły takie cuda na kiju :) © Masakra


Cyklokarpaty w Komańczy

Sobota, 4 sierpnia 2012 | dodano:06.08.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:27.50Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:18.33
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
Przedostatni etap tych zawodów. Jak dla mnie bardzo udany. Jechało mi się bardzo dobrze, chociaż wynik mógłby być lepszy ;) 4 miejsce w kategorii 75 w Open na 127 zawodników. Już któryś z kolei start, w którym stoję tuz za podium. Mam jeszcze nadzieje, że w Sanoku mi się poszczęści. Ale będzie co ma być. Są lepsze ode mnie:)

Takie jedno zdjęcie, które mi się podoba:
Cyklokarpaty w Komańczy © Masakra

BIKEowy weekend- dzień 3

Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano:02.08.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:113.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
Powrót do Rzeszowa. Nie chcieliśmy już jechać terenowo i błądzić, lecz jechać prosto do Rzeszowa. Tak też się stało. Trasa bardzo prosta, bo jechaliśmy cały czas asfaltem. Chociaż Paweł całkiem nieświadomie odkrył bardzo fajną trasę, by ominąć Zagórz i wyjechać prawie przy wyjeździe z Sanoka na Rzeszów. I to mi się podobało :) Z Komańczy pojechaliśmy na Szczawne, następnie Wysoczany, Niebieszczany, Prusiek i Sanok. Dalej już znaną trasą na Brzozów, Domaradz, Niebylec.

Droga wzdłuż pięknej Osławy w Wysoczanach © Masakra


Most w Mokrem nad Osławą © Masakra


Mostek będzie wisiał, dopóki drzewa się nie połamią :) © Masakra


Przerwa w Domaradzu. Michał i te jego żebra!! © Masakra

BIKEowy weekend- dzień 2

Sobota, 28 lipca 2012 | dodano:01.08.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:89.00Km teren:20.00 Czas:05:30km/h:16.18
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
Zyndranowa jak zwykle śpi do późna :) Nasze ekipa za to zerwała się dość wcześnie, po to, by się przygotować na drugi dzień wycieczki. Gdy już nasza czwórka była już gotowa, Paweł Mechanik Rowerowy pomagał Piotrkowi przy jego szosówce. Miał problemy z dętką. Na szczęście ja miałam dętkę 28'', więc mogłam poratować go, by mógł wrócić do domu na spokojnie. Z resztą Piotrek i tak zachowywał spokój mimo problemu :D
Pożegnaliśmy się z bazowiczami i ruszyliśmy w trasę. Nie zjadłam tego dnia dobrego śniadania, nie dogadaliśmy się z Pawłem co mamy do jedzenia i byłam głodna.

Ruszyliśmy do Jaślisk, gdzie zjadłam coś porządnego i się najadłam. Ale ciężo mi się jechało... Miałam problem z rozkręceniem się. Jak to niektórzy mówią "noga nie zapodawała" :)
Z Jaślisk rusziliśmy na Szklary. Długo się tam podjeżdżało, za to w Króliku Polskim cały czas z górki.
Podjazd na Szklary. Cięężka górka :D © Masakra


I znaleźliśm się w Rymanowie Zdroju. Paweł i Aga powspominali czasy, w którym tam bywali, skorzystaliśmy z wodopojów oraz zjedliśmy obiad.
Rymanowska Ropucha :) © Masakra

Po odpoczynku musieliśmy się wrócić troszkę do Królika Polskiego, by udać się do chatki studenckiej w Wisłoczku. Ale przedtem skorzystałam z przepływającej rzeczki i zmoczyłam sobie koszulkę. To była pierwsza z kilku takich akcji hehe :) Zdecydowanie lepiej jedzie się w takim chłodku. Szkoda tylko, że tak szybko się nagrzewała... Dalej! Zaliczamy długi stromy podjazd w Króliku. Gdy jechałam tu pierwszy raz w tamtym roku to przez prawie cały podjazd pchałam rower. Na tym wyjeździe udało mi się go podjechać w całości. Za to widoczki na szczycie i zjazd wynagrodziły ten męczący podjazd.
Królik Polski. W górę i w górę... © Masakra

Tak, to też pod górę :) Królik Polski © Masakra


W Wisłoczku mieliśmy chwile przerwy przed chatką. Zajęliśmy rzeczkę i moczyliśmy sobie nogi, a ja oczywiście schłodziłam sobie tez koszulkę :D
Wisłoczek- tuż przy chatce studenckiej. Moczenie nóg :) © Masakra


I dalej, jedziemy na Puławy, które Michał bardzo chciał zobaczyć. Od tego momentu wkraczamy w teren. Paweł po rozmowie z jakimś panem prowadzi nas na drogę, o której się dowiedział przed chwilą. Miała ona prowadzić od Moszczańca. Prowadziła, owszem, ale drogą bym tego nie nazwała :D Może kiedyś tam była droga, ale trochę ewoluowała ;) Tutaj pierwsza przeprawa przez Wisłok. Nie wiedziałam że tych przepraw będzie więcej, więc stwierdziłam, że uratuje buty i przejdę boso.
Przejście przez Wisłok nr 1. Jeszcze z butami w rękach :D © Masakra


Zaraz po wyjściu z rzeki w Wernejówce mieliśmy spotkanie z byłym bokserem, który gadał coś o Kliczce i o tym, że on był na tym samym poziome (?). Możliwe, że nie zrozumiałam o czym on dokładnie mówi, bo był dość wstawiony... Tak kończą wypaleni bokserzy... Dowiedzieliśmy się przynajmniej gdzie mamy iść. Po krótkim czasie znowu wyrosła przed nami rzeka :D Jak się okazało, że nie ostatni raz, to już szkoda było czasu na ściąganie butów. Z resztą butom też się należała kąpiel, bo błota też mieliśmy po drodze nie mało.
Przejście przez Wisłok nr 2. © Masakra


Idziemy dalej; idziemy, bo jechać się nie zawsze dało, bo drogi były nie przejezdne, błoto na całą szerokość ścieżki. Cud, że w ogóle wydostaliśmy się stamtąd hehe. W błocie Paweł znalazł ślad pewnego zwierzęcia... Tu był wilk! i to dość niedawno, bo ślad jest świeży.
Tu był wilk! © Masakra


Jedziemy dalej, a tam takie miłe kałuże :)
Bardzo duża kałuża :) © Masakra



Przed polanami surowicznymi, w Surowicach- dawnej wiosce, napotkaliśmy kolejną rzeczkę. Z każdym przejściem przez rzekę było coraz weselej :) Tutaj też ochlapaliśmy nasze rowery przed wyjściem do cywilizacji ;)
Przejście przez Wisłok nr 3 plus mycie rowerów © Masakra


Przejście przez Wisłok nr 3. Panorama :) © Masakra


Gdy się już wydostaliśmy z tych terenów, słońce już zachodziło. Teraz został nam tylko dojazd do Komańczy, przez Wisłok Wielki i Czystogarb. W Komańczy udało nam się znaleźć bardzo tani nocleg w Agroturystyce "Być".
Wnętrze naszego poddasza- panorama © Masakra


Wypad można uznać za zaliczony i bardzo udany :) Zakwaterowaliśmy się i pojechaliśmy na zakupy. Po zmroku Aga, Paweł i Michał pojechali sobie pojeździć po okolicy. Ja zostałam, za dobrze mi się leżało :P Po powrocie już wszyscy poszli spać, regenerwać siły na powrót do Rzeszowa.

#

BIKEowy weekend- dzień 1

Piątek, 27 lipca 2012 | dodano:31.07.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:134.00Km teren:0.00 Czas:07:05km/h:18.92
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
Pierwsza tegoroczna weekendowa wyprawa w moim wykonaniu. Ale jako typ stadny, sama nie mogłam w niej uczestniczyć. Cieszy mnie, że mamy nową rowerzystkę (pozdrowienia dla Agi :) ), która pierwszy raz w życiu wybrała się na taka wyprawe rowerem. Dotychczas tylko miała do czynienia z wycieczkami pieszymi. Miło, że pierwsze "kroki" postawiła z nami. Z nami, tzn. z Pawłem, Michałem i ze mną ;) Pierwsza taka wyprawa i Aga biła swoje rekordy :D A ja znowu bez licznika. Kilometry z komputerka Pawła. Ale teraz do rzeczy:

Dzień 1: czyli wyjazd z Rzeszowa. O godzinie 7 umówiliśmy się z Agą, pod sceną na bulwarach. Musiała dojechać z Łańcuta, miała już rozgrzewkę. Po 7 ruszyliśmy po Michała, który czekał na nas w Wyżnem. Stamtąd już pełnym składem pojechaliśy w stronę Strzyżowa. Tam zrobiliśmy zakupy. W Biedronce akurat była ciekawa czołówka za 20 zł, Paweł je kupił, Adze się spodobały i stwierdziła, że też jej sięprzyda i też kupiła :D Więc zaopatrzeni w podwójne oświetlenie ruszyliśmy spokojni, że noc nam nie straszna, w dalszą drogę.
Pojechaliśmy przez Brzeżankę. Podjazd, który zawsze mnie wykańczał tym razem przegrał! :D
Podjazd na Brzeżankę © Masakra


Dalej, pojechaliśmy w stronę Rezerwatu Przyrody Prządki w Czarnorzekach. Tam też była przerwa na krótki spacer pomiędzy skałkami i robienie zdjęć.
Droga na Rezerwat Przyrody Prządki w Czarnorzekach © Masakra

Rezerwat Przyrody Prządki w Czarnorzekach © Masakra


Po skałkach, już z górki, wjechaliśmy do Krosna. Pojechaliśmy na Rynek i odpoczęłiśmy chwile przed konkretniejszymi odcinkami trasy. Najgorsza nuda od Rzeszowa już była za nami. Teraz już było tylko lepiej!
Rynek w Krośnie- w remoncie © Masakra


Troszkę mieliśmy problem z wyjazdem z Krosna, lecz po błądzeniu ruszyliśmy na Zręcin. Tam też była kolejna dłuższa przerwa. Załapałam na niej doła... Może nie tyle doła, co dopadł mnie kryzys. Było to ok. 80 kilometra trasy. W myślach miałam swoje zasłabnięcie na rekordowej wycieczce w tamtym roku. Ale już tak mam, psycha trochę zryta ;) Lecz po wypiciu energetyka, izotonika i zjedzeniu drożdżówki wszystko wróciło do normy.
Dalej kierowaliśmy się na Dukle. W centrum mieścinki zjedliśmy obiad i poznaliśmy tamtejsza czarownice, która wciskała nam tani nocleg niedaleko- zachęcała nas tym, że tam nawet mają łóżka! Czad! :D Cóż, ciekawe czy z każdym przyjezdym tak gada ;)
Jadąc w kierunku Iwli, jeszcze w Dukli Michał pokazywał nam fragmenty trasy maratonu, który odbył się niedawno w tej miejscowości. Podjazd robi wrażenie.
Widok na pierwszy podjazd maratonu w Dukli © Masakra

Dalej troszkę szuterków
Szutry w Dukli © Masakra


W Iwli Michał zaprowadził nas do "wodospadu przy młynie". Na tym wodospadzie były kręcone były sceny miłosne do filmu "Wino truskawkowe", który powstał na motywach powieści Andrzeja Stasiuka "Opowieści galicyjskie".
Przejazd przez rzeczkę, który prowadzi do wodospadu w Iwli © Masakra

"Wodospad przy młynie" w Iwli © Masakra


Następnie jechaliśmy przez Chyrową i Olchowiec. W Olchowcu zaczęła się jazda terenowa. Szuterki, lasy, resztki asfaltów. Przejeżdzaliśmy przez dwie nieistniejące już wsie: Wilsznia i Smereczne. Nie było tam żadnego domu, ale ponoć jest chata studencka.

Gdzieś między Wilsznią a Smerecznem- nieistniejącymi już miejscowościami © Masakra

Z tamtąd już blisko do naszego celu- Zyndranowej. Niedaleko przed Tylawą złapałam kapcia. na piechotę doszliśy do sklepu, który na szczęście był nie daleko. Tam Paweł wymienił mi dętkę i mogliśmy już jechać do naszej Zyndranowej. Te jakieś 10 km od głównej drogi do tej chatki jest przenudne :P Lekko pod górkę, na zmianę asfalt, szuter, resztki asfaltu. Ale jedzie się już ze świadomością, że cel blisko.
Jest! Zyndranowa! :) Kolejna wizyta w tej chatce studenckiej i kolejny udany wycieczkowy dzień. Do tego jeszcze niespodzianką był Kona, który przyjechał też na nocleg do Zyndro, tyle, że szosówką. :) Wtedy bardzo chciałam, żeby nic nie zepsuło tej fajnej atmosfery, jaka panuje w chatce, jak i między naszą ekipą, i chyba rzeczywiście nic nie zepsuło :)
#

Serwis

Środa, 25 lipca 2012 | dodano:26.07.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:18.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
Dwa razy w te i z powrotem do serwisu. Paweł zrobił mi mały przegląd amorka. Po wszystkich maratonach wylało się z niego trochę syfu... Ale jest super, działa bez zarzutów! A to wszystko dzięki reBike.pl

Przegląd amortyzatora w serwisie reBike.pl © Masakra

Spacer kolarzycy

Sobota, 21 lipca 2012 | dodano:24.07.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:16.00Km teren:10.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
Kolejne zawody z serii Cyklokarpat, tym razem w Koninkach. Nie za przyjemnie mi się je wspomina... Miało być fajnie a wyszło kijowo. Po pierwsze założyłam nowe okulary przezroczyste, które były przyczyną mojego pierwszego załamania na trasie. Nic nie widziałam, przecieranie ich rękawiczkami i chusteczką nic nie dawało. Błoto i woda (bo pogoda była deszczowa) skutecznie na nich osiadały, już nie wspomnę o tym, że parowały. Zjazdy pokonywałam jak emeryt, podjazdy zresztą też, bo nie miałam już motywacji do jazdy, gdyż byłam praktycznie w końcówce stawki po pierwszym zjeździe. Za to muszę powiedzieć, że Carbo daje radę i to bardzo. Praktycznie nie czułam zmęczenia. Czułam tylko brak chęci... Po drugie i chyba najważniejsze, złapałam kapcia. Miałam tylko uszczelniać do opon w piance, ale nie poradził sobie z dziurą, więc musiałam złapać snejka. Dętki nie miałam, a mijało mnie tylko może z 5 osób. Tym bardziej nikt nie mijał mnie na kołach 28 lub 29, a nie chciało mi się bawić w naciąganie dętki 26 na moje 29... I tak sobie szłam i szłam i szłam, 6 km,albo i 7. Na dodatek licznik mi odmówił znów posłuszeństwa... Pierwszy raz byłam ostatnia... Całość zajęła mi ponad 3 godziny. Podłamał mnie ten maraton, ale nie ma co, trzeba przyjąć to na klatę, po męsku :D
Oby dwa kolejne cyklo były już udane...

Zdrowa woda siły doda!

Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano:15.07.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km:44.00Km teren:5.00 Czas:02:23km/h:18.46
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Cyco Fitness
Wraz z Agatą, Marcinem oraz Pawłem wybraliśmy się na wycieczkę. Pogoda bardzo sprzyja wycieczkom rowerowym, mijaliśmy mnóstwo rowerzystów. Pierwszym celem był Przylasek. Po pokonaniu podjazdu napełniliśmy butelki i bidony-jak to podsumował chłopczyk przy pompie- ZDROWĄ wodą :) Potem przejechaliśmy się bardzo widokowo w kierunku Babicy. Tutaj też kończył się asfalt, ale my pojechaliśmy w przeciwnym kierunku :)
Tu gdzie asfalt się kończy... © Masakra


Podeszliśmy pod serpentynki w Babicy. Stwierdzam, że bardziej męczy mnie podchodzenie pod górki, niż jazda. Ale solidarnie podeszliśmy na górę :) Tam też Paweł strzelił mi taką oto panoramkę:

Panoramka na szczycie "serpentynowego" podjazdu w Babicy © Masakra


Znaleźliśmy się na Grochowicznej. Później standardowo na Lutoryż, Boguchwałę-ciągle bocznymi ścieżynami wzdłuż torów i ulicy głównej.
Mam nadzieje, że towarzysze nie zniechęcą się podjazdami. Wszystko się da pokonać :)

kategorie bloga

Moje rowery

Kremowy miejski
Cyco Fitness 16113 km
Rowerek Magnetyczny M1520 - HMS 1497 km
Romet Arizona - dojazdowy 3075 km
Kross Crime 2 45 km
KTM Country

szukaj

archiwum