BIKEowy weekend- dzień 1
Piątek, 27 lipca 2012 | dodano:31.07.2012Kategoria Cross, Moje zdjęcia
Km: | 134.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:05 | km/h: | 18.92 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Cyco Fitness |
Pierwsza tegoroczna weekendowa wyprawa w moim wykonaniu. Ale jako typ stadny, sama nie mogłam w niej uczestniczyć. Cieszy mnie, że mamy nową rowerzystkę (pozdrowienia dla Agi :) ), która pierwszy raz w życiu wybrała się na taka wyprawe rowerem. Dotychczas tylko miała do czynienia z wycieczkami pieszymi. Miło, że pierwsze "kroki" postawiła z nami. Z nami, tzn. z Pawłem, Michałem i ze mną ;) Pierwsza taka wyprawa i Aga biła swoje rekordy :D A ja znowu bez licznika. Kilometry z komputerka Pawła. Ale teraz do rzeczy:
Dzień 1: czyli wyjazd z Rzeszowa. O godzinie 7 umówiliśmy się z Agą, pod sceną na bulwarach. Musiała dojechać z Łańcuta, miała już rozgrzewkę. Po 7 ruszyliśmy po Michała, który czekał na nas w Wyżnem. Stamtąd już pełnym składem pojechaliśy w stronę Strzyżowa. Tam zrobiliśmy zakupy. W Biedronce akurat była ciekawa czołówka za 20 zł, Paweł je kupił, Adze się spodobały i stwierdziła, że też jej sięprzyda i też kupiła :D Więc zaopatrzeni w podwójne oświetlenie ruszyliśmy spokojni, że noc nam nie straszna, w dalszą drogę.
Pojechaliśmy przez Brzeżankę. Podjazd, który zawsze mnie wykańczał tym razem przegrał! :D
Dalej, pojechaliśmy w stronę Rezerwatu Przyrody Prządki w Czarnorzekach. Tam też była przerwa na krótki spacer pomiędzy skałkami i robienie zdjęć.
Po skałkach, już z górki, wjechaliśmy do Krosna. Pojechaliśmy na Rynek i odpoczęłiśmy chwile przed konkretniejszymi odcinkami trasy. Najgorsza nuda od Rzeszowa już była za nami. Teraz już było tylko lepiej!
Troszkę mieliśmy problem z wyjazdem z Krosna, lecz po błądzeniu ruszyliśmy na Zręcin. Tam też była kolejna dłuższa przerwa. Załapałam na niej doła... Może nie tyle doła, co dopadł mnie kryzys. Było to ok. 80 kilometra trasy. W myślach miałam swoje zasłabnięcie na rekordowej wycieczce w tamtym roku. Ale już tak mam, psycha trochę zryta ;) Lecz po wypiciu energetyka, izotonika i zjedzeniu drożdżówki wszystko wróciło do normy.
Dalej kierowaliśmy się na Dukle. W centrum mieścinki zjedliśmy obiad i poznaliśmy tamtejsza czarownice, która wciskała nam tani nocleg niedaleko- zachęcała nas tym, że tam nawet mają łóżka! Czad! :D Cóż, ciekawe czy z każdym przyjezdym tak gada ;)
Jadąc w kierunku Iwli, jeszcze w Dukli Michał pokazywał nam fragmenty trasy maratonu, który odbył się niedawno w tej miejscowości. Podjazd robi wrażenie.
Dalej troszkę szuterków
W Iwli Michał zaprowadził nas do "wodospadu przy młynie". Na tym wodospadzie były kręcone były sceny miłosne do filmu "Wino truskawkowe", który powstał na motywach powieści Andrzeja Stasiuka "Opowieści galicyjskie".
Następnie jechaliśmy przez Chyrową i Olchowiec. W Olchowcu zaczęła się jazda terenowa. Szuterki, lasy, resztki asfaltów. Przejeżdzaliśmy przez dwie nieistniejące już wsie: Wilsznia i Smereczne. Nie było tam żadnego domu, ale ponoć jest chata studencka.
Z tamtąd już blisko do naszego celu- Zyndranowej. Niedaleko przed Tylawą złapałam kapcia. na piechotę doszliśy do sklepu, który na szczęście był nie daleko. Tam Paweł wymienił mi dętkę i mogliśmy już jechać do naszej Zyndranowej. Te jakieś 10 km od głównej drogi do tej chatki jest przenudne :P Lekko pod górkę, na zmianę asfalt, szuter, resztki asfaltu. Ale jedzie się już ze świadomością, że cel blisko.
Jest! Zyndranowa! :) Kolejna wizyta w tej chatce studenckiej i kolejny udany wycieczkowy dzień. Do tego jeszcze niespodzianką był Kona, który przyjechał też na nocleg do Zyndro, tyle, że szosówką. :) Wtedy bardzo chciałam, żeby nic nie zepsuło tej fajnej atmosfery, jaka panuje w chatce, jak i między naszą ekipą, i chyba rzeczywiście nic nie zepsuło :)
#
Dzień 1: czyli wyjazd z Rzeszowa. O godzinie 7 umówiliśmy się z Agą, pod sceną na bulwarach. Musiała dojechać z Łańcuta, miała już rozgrzewkę. Po 7 ruszyliśmy po Michała, który czekał na nas w Wyżnem. Stamtąd już pełnym składem pojechaliśy w stronę Strzyżowa. Tam zrobiliśmy zakupy. W Biedronce akurat była ciekawa czołówka za 20 zł, Paweł je kupił, Adze się spodobały i stwierdziła, że też jej sięprzyda i też kupiła :D Więc zaopatrzeni w podwójne oświetlenie ruszyliśmy spokojni, że noc nam nie straszna, w dalszą drogę.
Pojechaliśmy przez Brzeżankę. Podjazd, który zawsze mnie wykańczał tym razem przegrał! :D
Podjazd na Brzeżankę© Masakra
Dalej, pojechaliśmy w stronę Rezerwatu Przyrody Prządki w Czarnorzekach. Tam też była przerwa na krótki spacer pomiędzy skałkami i robienie zdjęć.
Droga na Rezerwat Przyrody Prządki w Czarnorzekach© Masakra
Rezerwat Przyrody Prządki w Czarnorzekach© Masakra
Po skałkach, już z górki, wjechaliśmy do Krosna. Pojechaliśmy na Rynek i odpoczęłiśmy chwile przed konkretniejszymi odcinkami trasy. Najgorsza nuda od Rzeszowa już była za nami. Teraz już było tylko lepiej!
Rynek w Krośnie- w remoncie© Masakra
Troszkę mieliśmy problem z wyjazdem z Krosna, lecz po błądzeniu ruszyliśmy na Zręcin. Tam też była kolejna dłuższa przerwa. Załapałam na niej doła... Może nie tyle doła, co dopadł mnie kryzys. Było to ok. 80 kilometra trasy. W myślach miałam swoje zasłabnięcie na rekordowej wycieczce w tamtym roku. Ale już tak mam, psycha trochę zryta ;) Lecz po wypiciu energetyka, izotonika i zjedzeniu drożdżówki wszystko wróciło do normy.
Dalej kierowaliśmy się na Dukle. W centrum mieścinki zjedliśmy obiad i poznaliśmy tamtejsza czarownice, która wciskała nam tani nocleg niedaleko- zachęcała nas tym, że tam nawet mają łóżka! Czad! :D Cóż, ciekawe czy z każdym przyjezdym tak gada ;)
Jadąc w kierunku Iwli, jeszcze w Dukli Michał pokazywał nam fragmenty trasy maratonu, który odbył się niedawno w tej miejscowości. Podjazd robi wrażenie.
Widok na pierwszy podjazd maratonu w Dukli© Masakra
Dalej troszkę szuterków
Szutry w Dukli© Masakra
W Iwli Michał zaprowadził nas do "wodospadu przy młynie". Na tym wodospadzie były kręcone były sceny miłosne do filmu "Wino truskawkowe", który powstał na motywach powieści Andrzeja Stasiuka "Opowieści galicyjskie".
Przejazd przez rzeczkę, który prowadzi do wodospadu w Iwli© Masakra
"Wodospad przy młynie" w Iwli© Masakra
Następnie jechaliśmy przez Chyrową i Olchowiec. W Olchowcu zaczęła się jazda terenowa. Szuterki, lasy, resztki asfaltów. Przejeżdzaliśmy przez dwie nieistniejące już wsie: Wilsznia i Smereczne. Nie było tam żadnego domu, ale ponoć jest chata studencka.
Gdzieś między Wilsznią a Smerecznem- nieistniejącymi już miejscowościami© Masakra
Z tamtąd już blisko do naszego celu- Zyndranowej. Niedaleko przed Tylawą złapałam kapcia. na piechotę doszliśy do sklepu, który na szczęście był nie daleko. Tam Paweł wymienił mi dętkę i mogliśmy już jechać do naszej Zyndranowej. Te jakieś 10 km od głównej drogi do tej chatki jest przenudne :P Lekko pod górkę, na zmianę asfalt, szuter, resztki asfaltu. Ale jedzie się już ze świadomością, że cel blisko.
Jest! Zyndranowa! :) Kolejna wizyta w tej chatce studenckiej i kolejny udany wycieczkowy dzień. Do tego jeszcze niespodzianką był Kona, który przyjechał też na nocleg do Zyndro, tyle, że szosówką. :) Wtedy bardzo chciałam, żeby nic nie zepsuło tej fajnej atmosfery, jaka panuje w chatce, jak i między naszą ekipą, i chyba rzeczywiście nic nie zepsuło :)
#
komentarze
Dzieki za pozdrowienia :P Fajnie sie czyta Twojego bloga ;) Oby wiecej takich wypraw w przyszlym roku.
hydroxyzine - 17:49 wtorek, 11 września 2012 | linkuj
Łałłł pierwsza wyprawa i tyle kilometrów po takim profilu trasy... Gratulacje.. naprawdę
Gozdzik - 13:09 środa, 1 sierpnia 2012 | linkuj
powinniście mieć zniżki dla stałych klientów w Zyndranowej :] czekam na dalszą cześć
Petroslavrz - 22:09 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj
Komentuj